Według danych z popularnej platformy crowdfundingowej – Kickstarter – tylko 1 na 10 kampanii kończy się porażką. Dzięki niemu światło dzienne ujrzały podmioty, które bez finansowej pomocy internautów nie doczekałyby się swojej premiery. Bowiem problem nie tkwi w zebraniu zaplanowanej kwoty na platformie, a sukces odniosą te projekty, które rzeczywiście mogą zaproponować swoim wspierającym coś w zamian. Jednak w historii crowdfundingu odnajdziemy przypadki, które nie poszły w dobrą stronę i nadszarpnęły reputację tej formy finansowania, a łączy je jedna główna cecha, czyli bezużyteczność.
Kiedy crowdfunding się nie udaje?
- Główne przyczyny porażek w crowdfundingu
- Nagminne oszukiwanie
- Niedotrzymywanie zobowiązań
- Wygórowana cena
- Absurdalne pomysły
- REASUMUJĄC>
Główne przyczyny porażek w crowdfundingu
Produkt, usługa lub biznes ma nieprzemyślane i niepraktyczne funkcje/założenia, które nikomu nie są potrzebne, a zbierają ogromne fundusze.
Naszą listę otwiera wyciskarka do soków Juicero Press. Jest to amerykańska prasa do wyciskania jednorazowych opakowań sprzedawanych wyłącznie przez firmę w ramach płatnej subskrypcji. Paczuszka zawierała wstępnie wyciśnięte soki z owoców i warzyw. Urządzenie połączone jest z siecią WI-FI i wykorzystuje funkcje sokowirówki. Przyjemność ta miała kosztować 400 USD. Problemy zaczęły się w momencie, kiedy odkryto, że soki można z łatwością wycisnąć ręcznie bez drogiego urządzenia.
Tym samym firma przyciągnęła zainteresowanie mediów oraz prasy, która nazwała ten pomysł: „absurdalnym przemysłem start’upowym Doliny Krzemowej, która gromadzi duże sumy pieniędzy na rozwiązywanie nieproblemów”. Spółka zawiesiła sprzedaż urządzenia oraz opakowań, odkupiła sokowirówkę od klientów i szuka osoby, która zechciałaby kupić całą działalność oraz jej własność intelektualną. Przykład ten pokazuje zerową praktyczność w codziennym życiu i nie rozwiązuje żadnego nowego problemu. Czysty przerost formy nad treścią.
Nagminne oszukiwanie
Najbardziej obrazowym przykładem w tym przypadku jest drukarka 3D ze skanerem – Peachy Printer. Uzyskała fundusze w wysokości 651 tys. dolarów (1302% celu). Samo urządzenie miało kosztować 100$, a jej twórcy reklamowali ją jako najbardziej przystępną cenowo drukarkę na świecie. Kampanię wsparło ponad 4 tys. osób, więc pomysł ten przyjął się z entuzjazmem.
Skąd bierze się kontrowersja tego projektu? Jeden z jej właścicieli przywłaszczył sobie 320 tys. dolarów, które wykorzystał na budowę domu. Do tej pory pomysłodawcy obiecują, że wypuszczą drukarkę na rynek. Jednak takie zachowanie pozostawia skazę na reputacji firmy i zniechęca potencjalnych klientów do jej zakupu.
Niedotrzymywanie zobowiązań
Franko 2 to kolejny dowód na zły crowdfunding. Jest to gra komputerowa bazująca na oryginalnym tytule Franko: The Crazy Revenge z 1994 roku. Twórcy otrzymali więcej funduszy, niż początkowo zakładali (112%). Gra jest z kategorii chodzącej bijatyki i miała wejść na rynek w 2013 r.
Jaki jest problem? Premiera jest ciągle przekładana, gadżety związane ze wsparciem internautów są opóźnione w wysyłce, a skład zespołu programistów stale się zmienia. Minęło już ponad 8 lat od zebrania środków, a tytuł popularnej dawniej gry ostatecznie nigdy się nie ukazał. Koniec końców skończyło to się licznymi zawiadomieniami inwestorów na policji o popełnieniu przestępstwa przez twórców gry.
Wygórowana cena
Czemu zwykły użytkownik Internetu ma wspierać coś, co nigdy nie będzie w jego zasięgu cenowym? Tak było w przypadku kampanii Bed Botixs – pogranicze robotyki i czynności dnia codziennego. W założeniu była to specjalna szafka z dwoma zaprogramowanymi ramionami. Miało to sprawić, że ścielenie łóżka czy sięganie po coś z szafki zniknie z naszej porannej/wieczornej rutyny. Produkt miał kosztować około 1500$, co nie oszukując się jest kwotą niebagatelną w porównaniu do zarobków przeciętnego użytkownika Internetu. Zwłaszcza jak za 2 ramiona, które niewiele tak naprawdę robią. Ostatecznie projekt nie doczekał się nawet prototypu, ponieważ zbiórkę wsparła spektakularna liczba internautów – 0 osób.
Absurdalne pomysły
Człowiek wykorzystuje około 20% własnego mózgu. Projekt Luci próbował to przeskoczyć. Opaska miała badać fale mózgowe, a następnie wywoływać świadome śnienie (rodzaj snu). Brzmi trochę absurdalnie. Kampania zyskała aż 900% wsparcia (363 tys. dolarów). Jednak w rezultacie firma pod naciskiem szerokiej fali krytyki musiała zakończyć zbiórkę. Zarzutem był fakt, że urządzenie nie ma po prostu prawa działać. Na niekorzyść wpływało również to, że nie pokazali owego prototypu produktu, a same jego wizualizacje. Crowdfunding w tym przypadku się nie sprawdził, ponieważ inwestorzy w porę zorientowali się o braku możliwości działania urządzenia. Obecnie zaangażowany jest w to prywatny inwestor, dzięki któremu firma chce wypuścić gotowy przedmiot na rynek.
REASUMUJĄC…
Wizja zebrania setek tysięcy dolarów zachęciła wielu twórców do stworzenia rzeczy, często nieprzydatnych, nierozwiązujących żadnych problemów, a jednocześnie przekonanych o ich genialności i wielkim potencjale. Mówi się, że Internet przyjmie wszystko, ale jak się okazuje jednak nie. Doświadczenie potwierdza, że nie wszystko da się wcisnąć ludziom. Część projektów skończyła się oskarżeniami o wyłudzenie pieniędzy, procesami sądowymi, zarzutami o braku realizowanych obietnic czy nawet śmianie się prosto w twarz wspierającym. W tych przypadkach crowdfunding poszedł w złą stronę i zdecydowanie przyniósł efekt odwrotny do zamierzonego, więc ogólnie nie warto.
Jeśli podobają Ci się treści, które tworzymy, sprawdź również: Facebook, Twitter, LinkedIn, Instagram, YouTube, Pinterest,TikTok.